Hej kochane! :)
Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o jednym z większych bubli w mojej kosmetyczce, a mianowicie o korektorze (podobno) rozświetlającym z Inglota. To był mój pierwszy korektor pod oczy i poleciła mi go przemiła ekspedientka.
Kilka słów od producenta:
Pojemność: 2,5 ml
Cena: 37 zł
Moja opinia:
- Jedynym plusem tego produktu jest bardzo ładne opakowanie.
- Choć jest ono estetyczne to ma jednak swoje wady. Guziczek za pomocą którego wydobywamy korektor często odmawia współpracy zacinając się.
- Jego podstawową wadą jest jednak to, że nie robi zupełnie nic. Nie ma różnicy czy nałożymy go pod oczy czy nie - nie zakrywa cieni, absolutnie nie rozświetla - z tego powodu ciężko określić mi jego trwałość.
- Mam wrażenie że nawet podkreśla moje sińce pod oczami.
- Nie da się go zaaplikować przy pomocy samego pędzelka, trzeba pomagać sobie palcami.
- Stosowany dłużej wysuszył mi lekko skórę pod oczami
- Dość długo się wchłania.
Tutaj może zobaczyć efekt po nałożeniu, a raczej jego brak:
Sińce pod prawym i lewym okiem są jednakowe.
Dodaję także kolejne paznokcie na akcję Maliny:
Tym razem w roli głównej Rimmel, Salon Pro w kolorze 317 HIP HOP.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim udanego weekendu, macchciato :)